O „Smutku, którego nikt nie chciał”
Nasze relacje ze smutkiem bywają…trudne. Często jest nielubiany, bo gdy się pojawia, jest nam nieprzyjemnie. Uciekamy przed nim i najchętniej wyprosilibyśmy go ze swojego życia. Zamknęli mu drzwi przed nosem i powiedzieli „Zostaw nas w spokoju. Nie ma tu dla ciebie miejsca”. Smutek to taka emocja, której…nikt nie chce.
A jest nam tak bardzo potrzebny. Gdy się pojawia, to chce dla Nas dobrze. Serio.
…i o tym więcej w dzisiejszym artykule-recenzji i o tym jest najnowsza książka Artura Gębki „Smutek, którego nikt nie chciał”.
O smutku, który jest nam bardzo potrzebny.
Potrzebny? Jak to? Przecież chcemy być szczęśliwi, chcemy radości, spokoju, a nie smutku. Smutek nie przychodzi po to, byśmy cierpieli. Przychodzi, ponieważ chce nam pomóc pogodzić się z tym, co trudne, chce wspólnie z nami opłakać stratę lub pokazać nam, że nasze potrzeby nie są zaspokojone, że należałoby coś zmienić. Mówi nam też o tym, że czegoś lub kogoś nam brakuje.
Smutek, jak każda emocja, informuje nas o czymś ważnym, chce nam to powiedzieć poprzez odczucia, które płyną z naszego ciała. Owszem, tak został skonstruowany, że bywa nam z nim nieprzyjemnie, spowalnia nas, jednak to nie oznacza, że jest zły i mamy go wypraszać. Przeciwnie – tak ma być, o to w nim chodzi.
Smutek daje nam sygnały, że mamy się o siebie zatroszczyć, zatrzymać się, pomyśleć, poprzeżywać. Ma nas skłonić do refleksji, zatrzymania się – do otulenia się kocykiem i pobycia z nim.
Gdyby potrafił mówić, pewnie powiedziałby (np.): „Straciłeś coś, co było dla Ciebie ważne. Jestem obok, by pomóc ci to opłakać. Jestem obok, by pomóc Ci to zaakceptować.”. Jednak smutek mówić nie potrafi i robi, co może wysyłając nam sygnały.
I teraz przechodzimy do clou, dlaczego tak ważne jest to, jak rozumiemy smutek i jak reagujemy na smutek, gdy przeżywają go dzieci.
Smutek wysyła nam sygnały, ale to my odbieramy wspomniane sygnały i nadajemy im znaczenia. To my naszymi reakcjami nadajemy znaczenie smutkowi naszych dzieci. Jeżeli to znaczenie jest zdrowe i prawidłowo odczytujemy sygnał, tzn. akceptujemy smutek i dajemy sobie zgodę na pobycie z nim, przeżycie go – jest to pierwszy krok ku rozwijaniu umiejętności samoregulacji i czerpania ze smutku.
Natomiast, gdy znaczenie, które mu nadajemy jest niezdrowe – pokazujemy, że odczuwanie smutku jest czymś szkodliwym, zagrażającym „No już. Nie smucimy się. Trzeba się cieszyć”, tworzymy warunki do tłumienia smutku, które (wbrew temu, co przypuszczamy) realnie nas zrani.
Ze smutkiem trzeba się przytulić. Pozwolić sobie na niego. Gdy tak się stanie…pomoże nam w tym, czego potrzebujemy i… odejdzie.
Z resztą posłuchajcie więcej o pewnej pięknej książce, która w sposób niezwykły pokazuje, jak…zaprzyjaźnić się ze swoim smutkiem.
O „Smutku, którego nikt nie chciał”
„Smutek, którego nikt nie chciał” to najnowsza książka Artura Gębki. Podobnie jak poprzednia – „Znikodem i zagadka lęku” (jej recenzję znajdziecie tutaj) opiera się na założeniach terapii akceptacji i zaangażowania. W środku znajdziemy niezwykłą historię o smutku oraz dodatkowe propozycje ćwiczeń, które pomagają w praktyczny, ciekawy i kreatywny sposób poznać smutek. Jest dedykowana dzieciom od 5 roku życia.
Nie zdaje sobie wówczas sprawy, że w toku dochodzenia, pozna odpowiedzi na znacznie więcej pytań, niż sobie zadał, nie przypuszcza że pozna kogoś, kto będzie go odwiedzał i wspierał do końca życia. Pozna przyjaciela Smutka.
Książka w niezwykły, dziecięcy sposób pokazuje nam, że smutek jest potrzebny i jest naszym przyjacielem. Uczy jak z nim pobyć i jak go zdrowo przeżywać. Przedstawia go w różnych kontekstach u różnych osób – inaczej wygląda smutek siostry Tymona, inaczej mamy, inaczej taty. Wyjaśnia, dlaczego smutek nie chce odejść, gdy go przeganiamy i dlaczego odchodzi, gdy się z nim przytulimy.
…bo smutek przychodzi po to „byśmy mogli siebie odnaleźć”.
Jestem zauroczona tą książką – historią, jej wartością merytoryczną, dziecięcym językiem i pięknymi ilustracjami. Postać Małego Cosia wzrusza i sprawia, że chcemy przytulić smutek.
Smutek jest naszym towarzyszem. Małe Coś każdego z nas chce przy nas być, by pokazać nam jak przeżyć to, co trudne. Chce nam pomóc zatrzymać się, otulić i opłakać.
Gdy już odnajdziemy siebie, zatrzymamy się, odchodzi, by stworzyć przestrzeń na inne emocje.
Taki jest ten nasz smutek.
Podsumowując…
Smutek jest nam bardzo potrzebny. Książka „Smutek, którego nikt nie chciał” jest bardzo potrzebna. Przyznam, że czekałam na nią z niecierpliwością – jej treść poznałam znacznie wcześniej, ponieważ Dziecięca Psychologia dumnie objęła ją patronatem 🙂
Mogą się z niej uczyć dzieci i dorośli, bo od Małego Cosia może czerpać każdy z nas… Pod warunkiem, że go wpuścimy do naszego życia…
Zachęcam Was byście pobyli dzisiaj chwilę ze swoim smutkiem. Porozmawiali z nim, przytulili. Jeżeli jest Wam z nim trudno, może książka o „Smutku, którego nikt nie chciał”, będzie pierwszym krokiem, by złapać relację ze swoim Małym Cosiem?
A NA KONIEC KONKURS!!!
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa GWP mam dla was egzemplarze konkursowe „Smutku, którego nikt nie chciał” autorstwa Artura Gębki.
EDIT (z dnia 10.02.2022):
KONKURS ROZSTRZYGNIĘTY!
Pani Agato, gratuluję! 🙂
<3
Kiedyś nie potrafiłam zrozumieć, po co jest smutek. Uważałam, że ta emocje zabiera mi radość, którą stale chciałam odczuwać. Kiedyś rzadko pozwalałam sobie, żeby być smutna. Może byłam większą optymistką, a może po prostu unikałam tej emocji… Jednak od kiedy zaczęłam studiować psychologię i zagłębiać się w meandry ludzkich odczuć, stwierdziłam, że wcześniej żyłam w błędnych przekonaniach i byłam okropną dychotomistką. W sumie bajka ,,W głowie się nie mieści” też pozwoliła mi spojrzeć na smutek innymi oczyma, z właściwej perspektywy. Tak bardzo polubiłam niebieską postać smutku i zrozumiałam, że jest on bardzo ważną emocją. Teraz nie boję się już, że zaleje mnie smutek. Wiem, że jest mi potrzebny, bo pozwala mi uporać się z trudami, z moimi problemami. Pozwala mi być sobą, tą prawdziwą sobą. Odczuwanie smutku jest oznaką siły, bo jesteśmy świadomi siebie, tego co się w nas dzieje i jak możemy sobie z nim radzić. Książka pana Artura jest pozycją, która bardzo mocno mnie zainteresowała. Stwierdziłam, że może być wspaniałym elementem terapii szczególnie dla dzieciaków, z którymi pracuję. Chociaż pewnie sama dzięki niej mogę się wiele nauczyć.
Jestem młodym psychologiem pracującym w poradni psychologicznej. Od początku swojej drogi zawodowej napotykam na niej dzieci, które mierzą się ze stratą, smutkiem, żałobą i dorosłych, którzy nie akceptują tych emocji, nie dają im przyzwolenia. Wpadają do gabinetu przerażeni prosząc o pomoc. Kiedy mówię im, że smutek jest potrzebny robią wielkie oczy jak pięć złotych. A więc spotykam się ze smutkiem na co dzień, przyjmuje go takim jaki jest, witam go jak „dobrego przyjaciela”, pokazując dzieciom, że smutek można zaakceptować, pobyć z nim, a wtedy odejdzie, bo jak każda emocja nie trwa wiecznie. Książka autorstwa Artura Gębki „Smutek, którego nikt nie chciał” pomogłaby mi w pracy zawodowej, urozmaiciła zajęcia z małymi pacjentami i dała wskazówki jak pomóc rodzicom, którzy nie pomieszczają w sobie myśli, że smutek też jest „ok”.
Gratuluję Pani Agato! Wygrywa Pani książkę! Proszę sprawdzić maila.:)
W całym wachlarzu emocji jakie towarzyszą nam każdego dnia, nie może zabraknąć miejsca na smutek. Chociaż wydawałoby się to paradoksalne, to smutek jest tak samo ważną emocją jak radość czy złość. Mamy prawo go przeżywać po swojemu. Jest odzwierciedleniem naszych, często, niezaspokojonych potrzeb. Pod naszym smutkiem ukryte są przykre momenty i trudne historie naszego życia 🙂 Chociaż jeszcze nie miałam okazji przeczytać książki, to czuję, że będzie to pozycja obowiązkowa dla każdego dziecka, rodzica czy specjalisty 🙂
Smutek….kiedyś myślałam, że to ciężar, przed którym trzeba uciekać jak najszybciej i, jak najdalej. Owy sposób pojmowania smutku wcale mi nie pomógł, lecz mocno poturbował. Trudne traumy nauczyły mnie w błyskawiczny sposób przytulić smutek, być z nim, poobserwować, czyli przytulić smutek. Jestem ubogacona tym innym, nowym, wymagającym, lecz wartym podejściem do smutku i do siebie zarazem. Wypłakać, przytulić smutek, zatrzymać się nad nim…aby zaczerpnąć wiatru w żagle na życie radosne, życie piękne, mimo wielu burz… Smutek okazał się darem, który nauczył i nadal uczy mnie poznawać swoją niezwykłość, swoją odwagę, swoją codzienność, mimo wielu wyzwań na nowo. Większa empatia dla siebie, umiejętność zadbania o siebie na różnych obszarach codzienności, poznanie swoich prawdziwych marzeń, radości, odwagi, bycie po swojej stronie, poznawanie siebie, piękna swojego serca i życia, mimo ograniczeń związanych z fizyczną niepełnosprawnością to tylko niektóre perełki, które odkrywałam i nadal odkrywam w swojej codzienności, dzięki cennej lekcji właściwej opieki nad sobą, nawet w smutku. Warto poznawać wszystkie emocje oraz przytulić je, aby życie nabrało barw, mimo wymagających i wielokrotnie smutnych doświadczeń, one pozwalają dotrzeć do siebie, dotrzeć do życia, które jest skarbem. Dorota Tomiak.
Pozycja na pewno trafi do mojej biblioteczki 🙂 książki o smutku są bardzo przydatne pokazują dzieciom ze odczuwanie każdej emocji jest w porządku (nawet jeśli nie jest dla nas przyjemna).
Bardzo chętnie poczytamy i porozmawiamy z dziećmi o smutku. Nie ma dobrych i złych emocji, kiedyś nam jako dzieciom tak wmawiali, a teraz nie radzimy sobie z emocjami, dlatego tak ważna jest edukacja młodego pokolenia.
Jestem psychologiem i pracuje w poradni psychologiczno-pedagogicznej. Ostatnio przyszła do mnie mama z 3letnim dzieckiem. Jako powód zgłoszenia mama podała wybuchy złości u dziecka. Przeprowadziłam z nią dokładny wywiad i okazało się, że w mamie tego chłopca drzemie ogromny smutek, który potrafiła wyrażać tylko za pomocą złości. Przez lata bagatelizowała swój smutek, trudne doświadczenia. Zapytałam ją, kiedy ostatnio miała chwilę dla siebie, kiedy zrobiła dla siebie coś dobrego, czy kiedykolwiek myślała o tym jakie emocje przeżywa, w jaki sposob sobie radzi- niestety nie potrafiła odpowiedzieć. Podczas rozmowy ze mną uświadomiła sobie, że nigdy nie rozmawiała ze swoimi dziećmi o emocjach. Najczęstszym sposobem radzenia sobie z emocjami, jaki jej trzyletni synek mógł zaobserwować był krzyk, kłótnie. Po rozmowie ze mną ta mama uświadomiła sobie, że w pierwszej kolejności powinna zaopiekować się swoimi emocjami i zgłosić się do specjalisty. Także morał z tego taki, że dorośli również potrzebują edukacji na temat emocji. A rodzic, który akceptuje swoje emocje, potrafi konstruktywnie radzić sobie ze smutkiem, złością, lękiem, to piękny przykład dla swoich dzieci 🙂
Należy umieć pozwolić dzieciom jak i dorosłym odczuwać różne emocje. Nie tylko radość i poczucie sukcesu, zwycięstwa jest ważne. Trzeba dać znać dziecku, że wiemy co przeżywa, przede wszystkim pozwolić mu na swój sposób przeżywać każdą emocję. Że to nic złego odczuwać strach czy smutek. Dorosły powinien pomóc dziecku nazwać emocje i je wyrazić np. Poprzez narysowanie przez dziecko jak wielki jest jego smutek. Wierzę, że książka pt,: ” Smutek, którego nikt nie chciał” wsparłby jak najbardziej moje dzieciaczki z przedszkola. 😉
Po przeczytaniu tego artykułu, poczułam, że chciałabym ten mój smutek poznać bliżej – spotkać się z nim i dać mu dużo czasu i uwagi, aby zyskał wreszcie przestrzeń na wyrażenie się w pełni. Chyba oboje przyjmiemy takie spotkanie z wdzięcznością 🙂
Jestem bardzo ciekawa tej książki 🙂 I zafascynowana jakie ostatnio powstają pozycje wspierające oswajanie różnych emocji.
Odnoszę wrażenie, że żyjemy w społeczeństwie, które nie daje sobie przestrzeni na przeżywanie prawdziwych uczuć i emocji. Dorośli zakładają maski, a dzieciom wydają dyspozycje „nie płacz”, „nie krzycz”. Zagłuszają to co woła z głębi ich serca goniąc za pieniędzmi, sukcesem i aprobatą. Ta książka jest cudowną formą psychoedukacji, która uzmysławia jak ważne jest życie w prawdzie i przyjaźni z naszym wnętrzem. To wymaga odwagi i determinacji, często wsparcia innych. Osobiście przeszłam tę drogę od zakładania maski do życia w prawdzie mając to szczęście bycia wspieraną przez prawdziwych przyjaciół. Bez nich to chyba by się nie udało… Smutek bowiem potrafi być tak wielki, że może nas pochłonąć. Dobrze jest mieć w tej sytuacji obok kogoś, kto czuwa. I choć czasem zdaje się, że to pochłonięcie nas unicestwi to jednak warto przebyć tę drogę, by narodzić się na nowo… By nie zgubić siebie.
SMUTEK- bardzo ważna i przede wszystkim potrzebna emocja. Lubię zatapiać się w swoim smutku. Kiedy odczuwam tę emocję to najczęściej chcę być sama, zmierzyć się ze swoimi myślami i skupić się na tej emocji- dopuścić ją do siebie.
Mi jest czasem ciężko ze smutkiem – moim, mojego męża czy dzieci… Zawsze w głowie odzywa się głos z dzieciństwa – ogarnij się, przestań się mazać, nikt nie będzie chciał się z tobą bawić kiedy płaczesz… I nie chodzi nawet o to, że dokładnie te słowa słyszałam od moich bliskich – były podobne, jest nawet taka „tradycja”, że jako dziecko płakałam na przynajmniej 1 zdjęciu z każdego rodzinnego spotkania. Bo byłam smutna, zła, zraniona… Dużo płakałam i dużo słyszałam, że takiej mnie nikt nie chce… i trochę tak mam teraz z moim smutkiem – duszę go, aż mnie zalewa i dusi i jest mi z nim ciężko. I uczę się od moich wspaniałych bliskich teraz, że ja smutna jestem ok, że oni mój smutek też chcą przytulić i ja mogę też to zrobić. I uczę się to robić dla moich bliskich – tych, którzy mierzą się z depresją lub z codziennym smutkiem, a czasem tym ciężkim, od lat niezaopiekowanym. Uczę siebie tego i moich klientów w szkole i psychologicznym gabinecie. Ze swojego życia wiem, że smutek, jak każde uczucie potrzebuje zaopiekowania się nim, a nie odrzucania. Zrozumienia i wyrażenia zamiast schowania. Uczę się tego na błędach i małych sukcesach każdego dnia. Super, że jest kolejna pozycja książkowa, która pomaga uczyć o tym kolejne pokolenia dzieci i ich bliskich 🙂
Mogłabym napisać wiele o smutku, zwłaszcza tym niechcianym. Smutek po stracie przyjaciela, po stracie marzenia, po chwilowym zgubieniu celu w życiu. Czasami zmieniał nazwę na rozczarowanie, rozgoryczenie, czasem przykryty był złością, innym razem zamieniał się w potok łez. Zawsze był przeze mnie nieakceptowany. Do czasu, gdy zrozumiałam jak ważna jest akceptacja wszystkich emocji, oswojenie ich, zwłaszcza tych trudnych i przychodzących niespodziewanie. Jak ważny jest czas, cierpliwość i zrozumienie. Teraz wiem, że emocje wynikają z potrzeb, że są ważne, nie powinno się ich tłumić. To zwłaszcza ważne dla dzieci, które nie zawsze te emocje rozumieją. Dlatego tak istotna jest psychoedukacja dzieci w tym zakresie i myślę, że powyższa książka jest jedną z tych wartościowych pozycji, którą warto mieć i poprzez czytanie pokazywać dzieciom jak oswoić i przytulić swoje emocje.