fbpx
Posted inpsychografiki

Szklana kula pełna lęku

Zamartwianie się jest jak zaglądanie do szklanej kuli.
Tylko takiej szczególnej – która pokazuje wyłącznie negatywne scenariusze. 

Większość z nas (możliwe, że nawet każdy z nas) ma w swoim mózgu taki pokój, w którym stoi szklana kula pełna lęku i od czasu do czasu (u jednych częściej, u innych rzadziej) przewiduje nam przyszłość i odtwarza różne, katastroficzne wizje.

Czasami chcemy uciec przed tymi obrazami, a nasz mózg, jakby jeszcze usilniej nas wrzuca do tego pokoju i zaczyna się ponowne odtwarzanie zmartwień, zadawanie sobie pytań „a co jeśli?”.

Uciekamy, nie chcemy widzieć tych obrazów, a tu znów przed nami… ta kula.

Czasami sami chcemy jak najczęściej zaglądać do kuli – wierzymy w przekonanie, że gdy zagłębimy się w wizje uda nam się wymyślić sposób, by się przed nimi uchronić.

Czasami planujemy rozwiązania: „co tu zrobić, gdy już się wydarzy?”, a czasami wprowadzamy w nasze życie dodatkowe zabezpieczenia –  końcu: „przezorny zawsze ubezpieczony”, próbując kontrolować naszą przyszłość.

Niestety, często to pułapka, błędne koło, które nie pomaga, a rani.

Ważne, by pamiętać, że kula pełna lęku nie przewiduje przyszłości. 

Większość (a może i wszystkie) z wizji, które nam pokazuje, nie wydarzą się.

Spróbujmy ją potraktować jak kulę, która puszcza sobie różne filmy. To od nas zależy, jakie nadamy im znaczenie i czy będziemy je uznawać za prawdę.

Zdarza się, że trudno nam z tym, co i jak często widzimy w kuli. Zdarza się, że wizje z kuli zajmują zbyt dużo miejsca w naszym życiu.

Wówczas warto zgłosić się po pomoc. 

Są sposoby, które pomagają to poukładać.   

Plakat w formacie PDF (do samodzielnego wydruku) z powyższą grafiką znajdziesz tutaj (klik)

Data publikacji: 18.07.2022
Aktualizacja: 15.04.2023

Komentarze (3)

  1. Hej ! Mamy rocznego synka. Wulkan energii, ciągle uśmiechnięty, pięknie sie rozwija, generalnie nie mamy żadnych kłopotów.
    Ale od niedawna raz na jakiś czas dostaje okropne napady płaczu przez sen w nocy. Pręży się, nie daje się wziąć na ręce. Nie idzie go nawet dobudzić.. Trochę czytałam, że w zasadzie nie powinno się budzić w takim momencie dziecka itp.
    Któryś rodzice mieli podobne sytuacje ? Jak sobie radziliście? Po prostu przeczekać, czy podjąć jakieś konkretne kroki?

    1. Miałam to samo u kazdego z 3 synów. Nie było łatwo, ale wyrośli z tego. Trzymam kciuki za Twoja wytrwałość. 🙂

    2. Być może to nic, można ewentualnie sprawdzić u lekarza neurologa lub lekarza rehabilitacji napięcie mięśniowe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *